Być Claudią Cardinale, być
legendą kina europejskiego…
Na pewno warto zobaczyć dokument o
C.C, dowiedzieć się o karierze tej wspaniałej kobiety.
Claudia urodziła się w Tunezji, w
rodzinie włoskich emigrantów. Gdy zaczynała swoją karierę, nie znała ani
jednego słowa po włosku. Językami, którymi się posługiwała był arabski i
francuski. Dziś aktorka, świetnie mówi po włosku.
Ta „dzikuska”, „chłopczyca”- jak
o sobie powiedziała Claudia, zdobyła świat swoją nieprzeciętną osobowością. Zawsze
była tajemnicza, bo jak podkreśliła, tajemniczość jest bardzo ważna dla
aktorki. Nigdy nie rozebrała się w filmie. Chroni prywatności jak lwica.
Włoski przedstawiciel filmów „Italia
film” zobaczył Claudię po raz pierwszy w Tunezji, w 1957 roku. Zainteresował
się młodą dziewczyną.
A później były tylko filmy,
kariera, którą nadzorował Franco Cristaldi.
Polecam ten dokument, wszystkim
sympatykom aktorki.
Pisząc o filmie włoskim, nie sposób nie wspomnieć o
„Słonecznikach”, które na stałe wpisały się w kanon światowej kinematografii.
Reżyserem filmu, mógł być tylko Vittorio de Sica. W rolach głównych Sophia
Loren i Marcello Mastroianni.
Miłość i wojna, to rzeczowniki, które opisują motyw filmu.
Co prawda komuś, może wydawać się nudny i przereklamowany, ale na pewno, widząc
płaczącą Giovannę (Loren), która żegna się ze swoim ukochanym (Mastroianni),
nie sposób powstrzymać łez. I takie są właśnie „Słoneczniki” de Sici. Film
opowiada historię o miłości prostej, włoskiej parze, której miłość tylko przez
chwilę jest szczęśliwa. Antonio, w tej roli wybitny aktor Marcello Mastroianni,
zostaje pobrany do wojska, zmuszony przez Mussoliniego, aby pomóc Hitlerowi w
uderzeniu na Związek Radziecki. Opuszcza Giovannnę…
Kobieta pogrążona w rozpaczy, po odejściu Antoniego, nie
może pogodzić się z utratą jego. Mijają godziny, dni, tygodnie, miesiące i lata
a Antonio nie wraca. Włoszka podejmuje decyzję, aby odnaleźć ukochanego.
Wyrusza w głąb ZSRR. Niestety, moment, w którym odnajduje miłość swojego życia,
jest dla niej szokujący…
Niewątpliwie „I girasoli” (wł.) to pozycja obowiązkowa dla
każdego miłośnika włoskiego kina. Scena, kiedy Giovanna (Sophia Loren) żegna
się z ukochanym mężczyzną powinna wejść do kanonu stu najważniejszych filmowych
scen wszechczasów. Ten moment filmu jest chyba najbardziej wzruszający, a sama
Sophia, stojąca i żegnająca się z Antoniem, wyraża na swojej twarzy ból i
cierpienie. Jest przy tym przekonująca i świetna. Udowadnia po raz kolejny, ze
oprócz urody, potrafi też grać. W tym filmie wykazywała się talentem, i tylko
wyłącznie talentem. Uroda, w tym klasyku, nie była jej potrzebna!
W filmie możemy zobaczyć trochę mniej znaną, ale popularną w
Związku Radzieckim, rosyjską aktorkę Lyudmiłę Savelyevą jako
Mascia. Rosjanka, znana najbardziej z ekranizacji powieści Lwa Tołstoja „Wojna
i pokój”. Jeśli miałabym napisać coś o grze Marcella, napisałabym, że zagrał
jak zwykle- świetnie.
Henry Mamcini skomponował temat „The
sunflower” i cały soundtrack do filmu. Jest to jeden z moich ulubionych
filmowych kompozycji. Muzyka Manciniego została świetnie odebrana przez słuchaczy,
a wersję amatorską tematu można usłyszeć od fanów z całego świata.
Kończąc moją refleksje nad filmem, próbuję odszukać jakiś
wad, błędów czy niedociągnięć ze strony reżysera, ale tutaj akurat ja, nie mogę
się niczego takiego doszukać. Film trzyma w napięciu, a gdy, Sophia Loren
przechodzi przez pola słoneczników, ukazują nam się krajobrazy pięknej Italii. Nie
umiem napisać nic negatywnego o filmie, może dlatego, że był to pierwszy film de Siki, który widziałam? A może
dlatego, że nie przepadam za kinem, gdzie głównym tematem są perypetie miłosne,
ale miłość okazana w takim obrazie jest po prostu piękna i doskonała.
Napisała:
Claudia Mastroianni
claudiamastroianni.film@gmail.com
Moja ocena: 10/10
* ciekawostki:
- w filmie możemy zobaczyć malutkiego syna Sophii Loren Carla.
"Wielkie Żarcie" to film, który wzbudził wiele kontrowersji, gdy wszedł na ekrany kin. Wzbudził pewien niesmak wśród widzów, nieliczni rozumieli przesłanie obrazu wyreżyserowanego przez Marca Ferriego. Po obejrzeniu stwierdziłam, że jest to jeden z najlepszych i najmądrzejszych filmów jakie miałam okazję zobaczyć. Same nazwisko wybitnego włoskiego aktora Marcella Mastroianniego zachęciło mnie do obejrzenia "Wielkiego Żarcia". Miałam szczęście zobaczyć film w polskiej telewizji, dokładnie na TVP Kultura.
Akcja filmu rozgrywa się w bogatej willi, gdzie spotykają się czterech mężczyźni, którzy pragną przejeść się na...śmierć. Pilot- Marcello, sędzia Philippe oraz producent telewizyjny Michel. Do panów przychodzą trzy prostytutki i pulchna nauczycielka. Wszyscy zaczynają bawić się jedzeniem i seksem. Wyprawiane są wielkie uczty, gdzie wszyscy uprawiają orgie i jedzą, pomimo, iż już nie mogą wytrzymać z przejedzenia. Ich życie zamienia się w wielkie żarcie, które powoli wykańcza każdego z uczestników tej zabawy. Dochodzi do sprzeczek i znudzenia prowadzonym życiem.
Film na pewno posiada ważny przekaz jak niebezpieczne jest ogromne obżarstwo i wieczne przyjemności. Odpowiada na pytanie: czy można umrzeć z nudów i przejedzenia?
Każdemu polecam film, który na szczęścia można zobaczyć w polskiej wersji językowej. Minusem może być tylko długość filmu i wolne przejścia pomiędzy akcjami.