I GIRASOLI
arcydzieło Vittorio de Siki
Pisząc o filmie włoskim, nie sposób nie wspomnieć o
„Słonecznikach”, które na stałe wpisały się w kanon światowej kinematografii.
Reżyserem filmu, mógł być tylko Vittorio de Sica. W rolach głównych Sophia
Loren i Marcello Mastroianni.
Miłość i wojna, to rzeczowniki, które opisują motyw filmu.
Co prawda komuś, może wydawać się nudny i przereklamowany, ale na pewno, widząc
płaczącą Giovannę (Loren), która żegna się ze swoim ukochanym (Mastroianni),
nie sposób powstrzymać łez. I takie są właśnie „Słoneczniki” de Sici. Film
opowiada historię o miłości prostej, włoskiej parze, której miłość tylko przez
chwilę jest szczęśliwa. Antonio, w tej roli wybitny aktor Marcello Mastroianni,
zostaje pobrany do wojska, zmuszony przez Mussoliniego, aby pomóc Hitlerowi w
uderzeniu na Związek Radziecki. Opuszcza Giovannnę…
Kobieta pogrążona w rozpaczy, po odejściu Antoniego, nie
może pogodzić się z utratą jego. Mijają godziny, dni, tygodnie, miesiące i lata
a Antonio nie wraca. Włoszka podejmuje decyzję, aby odnaleźć ukochanego.
Wyrusza w głąb ZSRR. Niestety, moment, w którym odnajduje miłość swojego życia,
jest dla niej szokujący…
Niewątpliwie „I girasoli” (wł.) to pozycja obowiązkowa dla
każdego miłośnika włoskiego kina. Scena, kiedy Giovanna (Sophia Loren) żegna
się z ukochanym mężczyzną powinna wejść do kanonu stu najważniejszych filmowych
scen wszechczasów. Ten moment filmu jest chyba najbardziej wzruszający, a sama
Sophia, stojąca i żegnająca się z Antoniem, wyraża na swojej twarzy ból i
cierpienie. Jest przy tym przekonująca i świetna. Udowadnia po raz kolejny, ze
oprócz urody, potrafi też grać. W tym filmie wykazywała się talentem, i tylko
wyłącznie talentem. Uroda, w tym klasyku, nie była jej potrzebna!
W filmie możemy zobaczyć trochę mniej znaną, ale popularną w
Związku Radzieckim, rosyjską aktorkę Lyudmiłę Savelyevą jako
Mascia. Rosjanka, znana najbardziej z ekranizacji powieści Lwa Tołstoja „Wojna
i pokój”. Jeśli miałabym napisać coś o grze Marcella, napisałabym, że zagrał
jak zwykle- świetnie.
Henry Mamcini skomponował temat „The
sunflower” i cały soundtrack do filmu. Jest to jeden z moich ulubionych
filmowych kompozycji. Muzyka Manciniego została świetnie odebrana przez słuchaczy,
a wersję amatorską tematu można usłyszeć od fanów z całego świata.
Kończąc moją refleksje nad filmem, próbuję odszukać jakiś
wad, błędów czy niedociągnięć ze strony reżysera, ale tutaj akurat ja, nie mogę
się niczego takiego doszukać. Film trzyma w napięciu, a gdy, Sophia Loren
przechodzi przez pola słoneczników, ukazują nam się krajobrazy pięknej Italii. Nie
umiem napisać nic negatywnego o filmie, może dlatego, że był to pierwszy film de Siki, który widziałam? A może
dlatego, że nie przepadam za kinem, gdzie głównym tematem są perypetie miłosne,
ale miłość okazana w takim obrazie jest po prostu piękna i doskonała.
Napisała:
Claudia Mastroianni
claudiamastroianni.film@gmail.com
Moja ocena: 10/10
* ciekawostki:
- w filmie możemy zobaczyć malutkiego syna Sophii Loren Carla.
- producentem filmu jest Carlo Ponti
Muzyka: Henry Mancini
Rok wydania filmu: 1970
Piękny film, wspaniali aktorzy. A Ludmiła Sawielewa zagrała po prostu Maszę :-)
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuń