poniedziałek, 29 lipca 2013

SŁONECZNIKI de Siki




I GIRASOLI
arcydzieło Vittorio de Siki

Pisząc o filmie włoskim, nie sposób nie wspomnieć o „Słonecznikach”, które na stałe wpisały się w kanon światowej kinematografii. Reżyserem filmu, mógł być tylko Vittorio de Sica. W rolach głównych Sophia Loren i Marcello Mastroianni.

Miłość i wojna, to rzeczowniki, które opisują motyw filmu. Co prawda komuś, może wydawać się nudny i przereklamowany, ale na pewno, widząc płaczącą Giovannę (Loren), która żegna się ze swoim ukochanym (Mastroianni), nie sposób powstrzymać łez. I takie są właśnie „Słoneczniki” de Sici. Film opowiada historię o miłości prostej, włoskiej parze, której miłość tylko przez chwilę jest szczęśliwa. Antonio, w tej roli wybitny aktor Marcello Mastroianni, zostaje pobrany do wojska, zmuszony przez Mussoliniego, aby pomóc Hitlerowi w uderzeniu na Związek Radziecki. Opuszcza Giovannnę…



Kobieta pogrążona w rozpaczy, po odejściu Antoniego, nie może pogodzić się z utratą jego. Mijają godziny, dni, tygodnie, miesiące i lata a Antonio nie wraca. Włoszka podejmuje decyzję, aby odnaleźć ukochanego. Wyrusza w głąb ZSRR. Niestety, moment, w którym odnajduje miłość swojego życia, jest dla niej szokujący…


Niewątpliwie „I girasoli” (wł.) to pozycja obowiązkowa dla każdego miłośnika włoskiego kina. Scena, kiedy Giovanna (Sophia Loren) żegna się z ukochanym mężczyzną powinna wejść do kanonu stu najważniejszych filmowych scen wszechczasów. Ten moment filmu jest chyba najbardziej wzruszający, a sama Sophia, stojąca i żegnająca się z Antoniem, wyraża na swojej twarzy ból i cierpienie. Jest przy tym przekonująca i świetna. Udowadnia po raz kolejny, ze oprócz urody, potrafi też grać. W tym filmie wykazywała się talentem, i tylko wyłącznie talentem. Uroda, w tym klasyku, nie była jej potrzebna!
W filmie możemy zobaczyć trochę mniej znaną, ale popularną w Związku Radzieckim, rosyjską aktorkę Lyudmiłę Savelyevą jako Mascia. Rosjanka, znana najbardziej z ekranizacji powieści Lwa Tołstoja „Wojna i pokój”. Jeśli miałabym napisać coś o grze Marcella, napisałabym, że zagrał jak zwykle- świetnie. 


Henry Mamcini skomponował temat „The sunflower” i cały soundtrack do filmu. Jest to jeden z moich ulubionych filmowych kompozycji. Muzyka Manciniego została świetnie odebrana przez słuchaczy, a wersję amatorską tematu można usłyszeć od fanów z całego świata. 

Kończąc moją refleksje nad filmem, próbuję odszukać jakiś wad, błędów czy niedociągnięć ze strony reżysera, ale tutaj akurat ja, nie mogę się niczego takiego doszukać. Film trzyma w napięciu, a gdy, Sophia Loren przechodzi przez pola słoneczników, ukazują nam się krajobrazy pięknej Italii. Nie umiem napisać nic negatywnego o filmie, może dlatego, że był to  pierwszy film de Siki, który widziałam? A może dlatego, że nie przepadam za kinem, gdzie głównym tematem są perypetie miłosne, ale miłość okazana w takim obrazie jest po prostu piękna i doskonała.


Napisała:
 
Claudia Mastroianni 
claudiamastroianni.film@gmail.com


 Moja ocena: 10/10

* ciekawostki:
- w filmie możemy zobaczyć malutkiego syna Sophii Loren  Carla.
- producentem filmu jest Carlo Ponti


 Muzyka: Henry Mancini

Rok wydania filmu: 1970


 


3 komentarze:

  1. Piękny film, wspaniali aktorzy. A Ludmiła Sawielewa zagrała po prostu Maszę :-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  3. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń